W końcu dzisiaj się z lekka rozpogodziło.
Odrobina słońca zachęciła mnie do wyjścia na podwórko i cyknięcia kilku fotek mojemu nowemu nabytkowi.
Lalka trafiła mi się brudna i ubrana w zgrzebne rozpadające się szatki.
Po wyczyszczeniu pokazały się odpryski i odbarwienia. Na stopie odlazł kawałek farby, ale i tak jest w bardzo dobrym stanie.
Prawdziwa z niej dziewczyna jak malina. Zupełnie jak te, które rosną u mnie na krzaczkach.
A oto moja dziewuszka.
Posiada ona sygnaturę na karku - trzy literki : AJE.
Taka sygnaturę widziałam na blogu pani Uli "Zatrzymać Czas".
Szczegółowych informacji o samej lalce i jej podobnych nie znalazłam.
Prawdopodobnie pochodzi z lat 50' jest europejska, włoska, albo niemiecka. Z naciskiem na bardziej niemiecką raczej.
Lalka jest składakiem dwumateriałowym. Głowa i ręce są z celuloidu. Tułów i nogi są zaś paper mache. Tułów jest pociągnięty na biało a nogi są w kolorze cielistym. Lalka posiada na brzuchu piszczek, niestety nie działający. Kończyny połączone są gumkami a oczy się zamykają.
Włosy były poklejone i niestety po delikatnym myciu i czesaniu sporo wylazło i wykruszyło się po prostu. Jednak większa część została a ja chciałam zachować jej oryginalny zarost:)
Nie zrobiłam zdjęć naguska przyznam szczerze, że jak dopasowałam jej ubranko to z lenistwa nie chciało mi się już go ściągać.