poniedziałek, 29 grudnia 2014

Krawal - Joanna z pudełka

Na początek oczywiście bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarze:)

Składam też spóźnione życzenia świąteczne - najlepszego z całego serca wszystkim życzę:)

Kiedy zobaczyłam ten wytwór naszego polskiego Krawala tutaj:

pomyślałam sobie: fajnie byłoby mieć taką w swoich zbiorkach.
Tak jakoś się złożyło, że włażąc do normalnego sklepu z zabawkami zobaczyłam sterane pudełko z napisem Joanna stojące na półce. Serduszko mi zabiło aaaaaaaaaaach.
Pudełko musiało tam stać dość długo zważywszy na jego stan zużycia i wyblaknięcia - prawdziwe wykopalisko archeologiczne. Zawlokłam męża do sklepu i pokazałam co Mikołaj może mi pod choinkę przytachać:)(poparłam słowami o ostatniej przedstawicielce gatunku).



Na zdjęciach z pudełka z uroczym panem.


Z tyłu różne Joanny w balowych sukienkach.


Pudełko podniszczone - wytarte, pogięte wyblaknięte. Nie było szczelnie zamknięte i lalka w środku była lekko okurzona.



 Biłam się z myślami :wyjąć czy nie wyjąć. W końcu chęć macania przeważyła.


Ubrana w różową bezę.

Zamocowana z tyłu na jeden drucik i wycięte w pudełku otwory na stopki.


Na stopkach białe botki.


Różowa beza w całej okazałości. (nie przepadam za takimi sukienkami)



Podobno lalki od Krawala są malowane ręcznie - to wyjaśniałoby różnice w oczkach i lekko uniesioną jedna brew:)




Na pleckach charakterystyczna buzia.
Głowa na szyi zakończonej kulką.


Włosy długaśnie i z grzywką.
Z tyłu głowy lekki ubytek w gumie - jakby przy wstawianiu włosów komuś się omsknęło.

Talia skrętna a łapki drucikowe, nogi zginają się na dwa.





Na koniec z powrotem do pudełka.



Może i urodą nie grzeszy, ale i tak jestem ucieszona z jej posiadania:)


poniedziałek, 15 grudnia 2014

Spóźniony prezent - księżniczki

Przebiłam się ze sprzątaniem przez pokój dzieci.
Mój kochany mąż pożegnał mnie cytatem "porzućcie wszelką nadzieję, wy którzy tu wchodzicie":)
Jak dla mnie przypominało to raczej przebijanie się przez ziemie Mordoru i wyrywanie ssssssssssskarbu z rąk młodszej córy. Wszystkie zabawki były najulubieńsze. Nawet znaleziony w czeluściach góry przeznaczenia ,czytaj worku z maskotami, wyleniały piesek. Dziecko  siedziało w pozycji Golluma pod stołem  i mówiło "my precioussssss".
W końcu to za mną, kolejny etap przygotowań świątecznych - następny weekend. :)

Dzisiaj wyszłam na zakupy - prezenty, okazje no i oczywiście przebieżka po SH.
Wydostałam jedną fashionistas , w tej chwili moczy się w misce, gdyż jest umazana czymś czarnym.

W końcu nadszedł czas na przedstawienie zaległego prezentu mikołajkowego. Zafundował mi go mąż , ściągając lalki z allegro.:)

Otrzymałam zestaw księżniczek - sztuk cztery.
Dwie panny od Simby - Śnieżkę i Bellę.
Kopciuszka od Disney Store i Meridę Mattela.

Śnieżkę podarowałam córce a Bellę zatrzymałam sobie ,jako że nie posiadałam żadnej a mój bestia samotny stał.. .
Przyznam, że nie przepadam zbytnio za tym simbowym ciałkiem.



Postanowiłam przesadzić pannę na ciałko z bardziej krągłymi bioderkami - pochodzenia chińskiego.


Bella miała włosy do samych pięt, zupełnie mi do niej nie pasowały i pokusiłam się o ostre cięcie.




Zauroczył mnie Kopciuszek - jest to najładniejszy Kopciuszek jakiego posiadam.









Najbardziej jednak cieszy mnie Merida - bardzo chciałam mieć:)
Chociaż to nie ten buziak, który mi się marzy, to i tak niezmiernie się cieszę:)
Szkoda tylko, że trafiło mi się sztywne ciałko - ładnie wykonane, ale jednak sztywny plastik.



Koniecznie chciałam przesadzić mojego rudzielca na coś mobilnego, ale....
No właśnie....Mattel wymyślił sobie taki blady kolor ciałka, że w zestawieniu z różnymi innymi po prostu tworzy silny kontrast:(

Jedyne co znalazłam w miarę blade to chiński klonik fashionistas - lekkawo błyszczący i bladoróżowy. No cóż na razie musi wystarczyć, choć nie jestem optymistką jeśli chodzi o znalezienie równie bladawego ciałka.






Pomyślałam o ugrzecznieniu rudzielca..


Ale to jednak nie to...

Merida musi być trochę niesforna:)














sobota, 13 grudnia 2014

Mały duszek

Bardzo chciałabym podziękować za wszystkie odwiedziny i komentarze:)

Od ostatniego wpisu czas przebiegł pod znakiem choróbsk dzieci i gonitwy w pracy.
Teraz właściwie mam malutki urlop, który poświęcam na świąteczne przygotowania - bieganie po sklepach i sprzątanie w domu. Przy tej okazji wszystko w pokojach fruwa  - najpierw robię bałagan a potem go sprzątam. W planach są jeszcze pierogi i pierogi.

W końcu przyszedł mój Mikołajkowy prezent, ale jest on bezwstydnie nagi, więc musi chwilę poczekać na odzianie.

Lalkę z dzisiaj znalazłam w pewnej graciarni, gdzie nastąpił wysyp porcelanek a w szczególności bladolicych staruszek. Jako że tych u mnie pod dostatkiem wertowałam ten stosik i znalazłam lalkę z potencjałem.
Pani stwierdziła, że ze stosu wynoszę te najbardziej nie fajną. A ja już widziałam w niej duszka.
Na mojej życzeniowej liście jest Little Apple, więc ta porcelanowa panienka wpisała mi się w klimat.:)

Przede wszystkim widać jej dużaste oczy i ledwie zarysowane usta.


   Do tego czarne włoski kontrastujace z buzią.


Ubrana była w taką oto kieckę.


Bardzo fajnie uszyty korpusik, który daje lalce siedzieć i stać przy użyciu stojaczka.
Wszystko czyściutkie i swieżutkie.




Dałam lalce biała szatkę, przyczesałam  i oto mój duszek:)












A teraz idę spocząć i jak nie zasnę to zwiedzę nowości na blogach a jutro czeka mnie bojowe zadanie - pokój dzieci i odświeżanie lalek....brrrrrrr