poniedziałek, 28 września 2015

Rodzinny spacer

O matko, znowu zaległości:(

Ostatnio zostałam właścicielką kilku fajnych lalkowych drobiazgów i sympatycznych lalkowych twarzy:) i głów. Cały czas mnożą się u mnie małe zarazki - ciągną do siebie jak magnes:)
W urodzinowej paczce otrzymałam prawdziwego księcia (jeszcze raz serdeczne dzięki), który długo czekał na swoją kolej i chyba właściwą pannę:)
Panna w stanie -kobieta po przejściach - znalazła się w ostatnią sobotę, zaraz też skompletowała się cała rodzinka. Zakupiona w wakacje Kelly doczekała się brata:)


Przystojny blondyn to książe Siegfried (po naszemu to Zygfryd) z bajki "Barbie i magiczne baletki".
Dostałam go w oryginalnych ciuchach i wyglądał tak ja na zdjęciach promo czyli  tak:


Sztywniak z niego niesamowity - plastik totalny:)
Dodatkowo ma namalowane rajtuzy w kolorze szarego zombie:)

Asieńko kochana, wybacz, ale musiałam go przebrać:)

Ręce i nogi mogą tylko wykonywać wymachy.
Na plus ramiona nadają się do obejmowania pięknych pań:)


I trzymania w ramionach dzieci:)


Kobietę po przejściach wygrzebałam na targu, zwróciłam uwagę na jej śliczna buzię i subtelny uśmiech na twarzy. Lalka niestety pozbawiona została włosów. Została mocno skrócona połowa po jednej stronie głowy a druga świeciła łysiną - zdolny fryzjer był.

Przycięłam resztę włosów i korzystając  z pomysłu na flokowanie, zrobiłam jej fryzurę jaką chętnie widziałabym na swojej głowie (niestety mąż nie pozwala i grozi ewakuacją z sypialni a ja nie lubię spać sama:(( ).



Dzieci zostały kupione za symboliczną złotóweczkę.
Dziewczynka ma pogryzioną łapkę, za to piegowatemu chłopczykowi o wdzięcznym imieniu Ryan nic nie dolega.
Niestety cierpię na niedostatek ubrań i butów na takie szkraby:(


















wtorek, 22 września 2015

Mareczek

O bożeczku, znowu zaległości:(
Ostatnio praktycznie jestem cały czas w pracy wyrabiając nadgodziny. I na razie nie zapowiada się lepiej.
Mój wolny weekend spędziłam z rodzinką. Dopisała pogoda wyruszyliśmy więc na grzyby, na które sezon zaczął się na dobre.





Do bagażnika zapakowałam też lalka, niestety aparat mi się zablokował, stąd mało zdjęć:(

Na zdjęciach "grupowych" z poprzedniego postu leży sobie goły lalek.


Kosztował mnie dokładnie złotówkę, ucieszyła mnie cena i fakt, że wiedziałam co to za panicz:)
Utwierdziła mnie w tym sygnaturka Busch na plecach, oto bowiem Marc - nazywany przeze mnie Mareczkiem - partner Kariny.

Karina jest lalką pochodzącą z czasów mojego dorastania, ale o jej istnieniu tak jak i w przypadku sporej ilości innych lalek dowiedziałam się dopiero z lalkowej blogostrefy:)

http://www.urbanservices.de/fashiondolls/karina/index.htm


Mam nadzieję, że kiedyś trafi w moje łapki i dołączy do swojego partnera:)

Lalek nie jest w stanie idealny - trafił w łapki małego fryzjera i stracił swoje bujne owłosienie. Jedną brew ma odbarwioną.
Pod prowizorycznym bandażem, w jaki była owinięta noga, są uszkodzenia w właściwie dziury i dodatkowo ma pogryzioną stopę. Reszta bez zarzutu: kolanka i łokcie się zginają, uśmiech ma tak samo jasny:)









Jest to kolejny lalek z upitoloną czupryną - zastanawiałam się czy nie rozpocząć serii : po wizycie u fryzjera:)


wtorek, 8 września 2015

Wyszperane

Jak pisałam wrzesień rozpoczął się bardzo udany jeśli chodzi o szperactwo i lalkowe zbieractwo:)
Ucieszyły mnie wyprzedaże w lupach i mały pchli targ.
Bardzo lubię pchle targi, ludzie pozbywają się niepotrzebnych rzeczy. Dzieci wyprzedają drobiazgi, aby zarobić na coś innego. Można wyszperać fajne rzeczy.

Oto wynik mojego ostatniego szperactwa.





Teraz lalki się oczyszczają i czekają na odzianie.

Na początek postanowiłam przymierzyć się do kupionego za złotówkę klonika lalki Kurhn.
W moim posiadaniu jest już jeden klonik, ale zupełnie inny. Ten ma delikatniejszą główkę i mniejszy otwór szyjny. Ma też dużo uboższe owłosienie na głowie.



Łysinka otoczona zakolem włosków . Postanowiłam sprezentować lalce perukę. która została mi po małej lalce.


Lalka otrzymała też inne ciało, od lalki której bardzo podobało mi się delikatne ciałko a buzia tak sobie. Lalka pochodziła z jakiejś bajki o Barbie (chyba tańczące księżniczki?).












Od jakiegoś czasu poszukiwałam kieszonkowej maszynki do szycia, którą mogłabym zabierać ze sobą w plecaku. Nie jestem zmotoryzowana i poruszam się na autonogach a majątek noszę w plecaku:)
Mój kochany mąż wypatrzył takie oto cudo w lumpie:)


Zestaw zawiera małą maszynę zasilaną bateriami.


Proste wykroje i notesik na pomysły.


Manekiny krawieckie:) sztuk 4.


Materiały, popierdólki, szpilki itd.


A maszyna jest taka wielka :) - idealnie mieści się do mojego plecaka:)
Mam wrażenie, że komuś się prezent nie spodobał, gdyż praktycznie zestaw jest nie ruszony:)
Maszyna co prawda ma tylko jeden ścieg, ale zupełnie zaspokaja moją potrzebę mobilnego sprzętu:)