Przebiegłam się dzisiaj po mieście no i nic - straszna lalkowa posucha (syrenki bez ogona nie licząc).
W związku z tym prezentuję moją piegowatą lalę z porcelany.
Nazywa się Zosia i jest ona początkiem mojej kolekcji - czyli to od niej się zaczęło.
Zosia jest dość dużą lalką - mierzy 60 cm i wiem, że posiada sygnaturę pod włosami ( ale nie zamierzam zrywać jej skalpu).
Pogoda dzisiaj dopisała, więc wyszła sobie Zośka na spacer wiosenny.
O i biały królik się znalazł.
Królik to nowy nabytek mamy- laleczka od Anne Geddes (większa od pozostałych, które posiada - post o wiośnie)
pięknie pozuje- aż miło popatrzeć
OdpowiedzUsuńZośka pięknie wygląda w wiosennym otoczeniu, a królik jest przeuroczy.
OdpowiedzUsuńFajny rudzielec. :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Rudzielca! Ta lalka to niejako "pozycja obowiązkowa" u wielu kolekcjonerów.
OdpowiedzUsuńTeż jestem szczęśliwą posiadaczką tej lalki.. ale i ja nie miałam sumienia zrywać jej skalpu ;)
OdpowiedzUsuńBo to szkoda
OdpowiedzUsuń