Po moim wejściu do sklepu powiedziała, że ma dla mnie lalkę chyba starą o takiej strasznawej twarzy. Nie wiedziałam czego się spodziewać : potworka, lalki z minką - często ludzi przerażają, klauna - ja się ich boję....
A miła pani wyciąga taki buziak...
Jak zobaczyłam te oczka to pomyślałam, że wygląda na lalkę z żółwiem . Pomacawszy ją z wszystkich stron pod karkiem ukazała się sygnatura Schildkrote.
Lalka była brudna, nic tylko umyć i się cieszyć.
Tułów i nogi wykonane są z celuloidu a reszta z gumy. Na wyposażeniu posiada ona płaczącego piszczka na plecach - zapewne ma to być płacz, ale jak to mój mąż mówi "chyba duszenie kota raczej":)
Kończyny i głowa umocowane są na gumkach. Niestety gumowe części się odbarwiły.
Poprzedni właściciel darował jej koraliki, które jej zostawiłam.
Niestety zdjęcia nie wyszły najlepiej, ponuro na dworze i szaro w domu. Dodatkowo moja córa postanowiła mi asystować robiąc plamy cienia - zauważyłam dopiero na ekranie komputera.
Otrzymała ode mnie sukienkę. Przymierzyła też butki typu trampki, ale niezbyt pasują do reszty, więc będzie musiała biegać boso.
Jest troszkę podobna do mojej innej żółwikowej pyzy.
Prawie jak siostry:)
Żeby ubarwić szarość dnia przypałętała się dzisiaj do mnie laleczka wzorowana na kokeshi - to momiji. Są to laleczki wydawane w różnych seriach, pełnią funkcję dostarczycieli wiadomości.
Posiadają schowek na karteczkę ,na której piszemy do kogo i co tam chcemy - byle miło:)
(moja posiada oryginalną karteczkę)
A więc życzę wszystkim ciepłej, miłej, słonecznej i jak najmniej depresyjnej jesieni:)