Kolejna z księżniczek Disney'a, która polubiła luzik mieszkając u mnie to Mulan.
Na mojej lalkowej półce mieszkała już sobie jedna, a całkiem niedawno otrzymałam w prezencie od kuzynki drugą. :)
Obie z tej samej serii ze sznurkiem we włosach do zwijania w kok - nie opanowałam tej sztuki i z twarzą obsypaną pudrem - czyli maska:)
Z mojej pierwszej maska owa zaczęła obłazić - może jakiś błąd przy malowaniu? Postanowiłam więc zmyć ją całkowicie. Bardzo trudna operacja- farba się mazała, mocno uważać trzeba przy oczach i brwiach. Jeszcze nie jestem zadowolona i będę musiała operację powtórzyć bo pod światło widać zacieki i pozostałości.
Nie wiem która nowa, ale obie piękne. ; )
OdpowiedzUsuńPrzypominają mi legendarną Kirę.
Taki egzotyczny typ urody:)
UsuńMulan zawsze ma miejsce w mym sercu -
OdpowiedzUsuńchyba muszę przygotować post z mymi
Mulankami :)))
Twoja z groszkową kokardką - fajniutka!
Z przyjemnością zobaczę:)
UsuńWiesz, nawet nie miałam pojęcia, że te lalki miały jakieś maski "pudrowe' na buźkach! Czegóż to ludzie nie wymyślą! :D Obie śliczne panny. :-) A jedna to ma chyba różowy paseczek pożyczony od pulchnej fashioniski, dobrze rozpoznałam? Pozdrawiam ;-)
OdpowiedzUsuńBo jak Mulan szła do swatki to miała nałożony taki właśnie makijaż na twarz, który mi osobiście maskę przypomina i tak właśnie na lalce wygląda:) Paseczek, bluzka i leginsy to cały komplet ściągnięty ze Stefki:)
UsuńBardzo ciekawie wygląda ten pudrowy makijaż.
OdpowiedzUsuńAle się wyciera:(
UsuńSłodkie są obie :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz odniosłam wrażenie, że są bardzo ładne! Dotąd miałam o nich inne zdanie... Może to ta stylizacja :-)
OdpowiedzUsuńObie śliczne!
Bo są sobą:)
Usuń