sobota, 24 sierpnia 2013

Nancy gimnastyczka

Dzisiejsza lalka nie pochodzi z drugiej ręki  ani z SH tylko prosto ze sklepowej półki.
Jest sobie u nas sklep z zabawkami są w nim nawet stare Stefki  w cenie nowych Barbarek. Pani nie opuszcza cen.
Sklepik mieści się m galerii handlowej, do której zagnała moja mamę pewna potrzeba .
Mama przeszła sobie obok wystawy owego sklepiku, a tam wciśnięta w kąt między nowymi wypasionymi Barbarkami i Monsterkami stało takie oto pudełko.


Wypłowiałe od upływu czasu - musiało gdzieś długo leżeć.


 
Samej lalce też się dostało : buzia wystawiona na działanie czasu i może światła straciła swój kolor, na nosie brudek od dotyku przezroczystej ścianki i guma na bioderkach - wytarta od długiego pewnie leżenia. Na pudełku data 1996.
 
 
Lalka w stroju podobno gimnastycznym. Producent wyposażył ja w daszek i kompletnie nie pasujące na lalkę różowe kiepskiej jakości buty (gdyby miała płaskie stopy to może).
 


Dla głowy małej właścicielki różowa opaska z froty.


Zdjęcia niestety kiepskawe brak najpierw pogody, potem czasu wymusił pomieszczenie (dalej nie umiem wyłączać lampy w aparacie - złośliwy przedmiot nie rozumie o co mi chodzi).

Lalka ma taka masywną budowę ciała i w porównaniu ze swoimi większymi odpowiednikami nieciekawej jakości włosy.








Dostała rolki od Operetki - bo to typ sportowy przecież:)









A to już większe jej koleżanki.



Tak właśnie sobie uświadomiłam, że nowsza wersja Nancy jeszcze nie została uwieczniona na naszym blogu. Trzeba będzie z czasem uzupełnić tę zaległość.


A to kolejna Maria Antonina czyli panna po dekapitacji, którą wydębiliśmy dzisiaj. Zapowiada się praca ze szpachlem gdyż jest ubytek . Jak będzie gotowa to się na pewno zaprezentuje już w całości:)





środa, 21 sierpnia 2013

Arabska noc i lalki made in cepelia

 W mieście straszebna  posucha jeśli chodzi o lalki. Przechodzone kilometry i prawie nic.
W końcu zabrałyśmy się za zaległą lalkową robotkę.
Nasz nowy nabytek z poniedziałku czyścił się z brudu i prał ubranka.

Wyglądał sobie tak.
Tymczasowo Alladynem nazwany.


Powędrował prosto do łazienki.
Obsypany i zakurzony był jakimś czerwono szarym pyłem. Okazało się, że pył pochodzi z ubranka tzn. z elementów wykonanych z jakiegoś pluszowego materiału.



Powoli został rozebrany a ubranko zamoczone w misce. Okazało się być materiałem wściekle farbującym, woda nabrała przepięknego czerwonego koloru.
 Na spodenkach widać resztki jakiś gwiazdek, które po praniu sprały się zupełnie (tzn. gwiazdki).

Głowa wykonana z gumy natomiast reszta ciała z bardzo twardego plastiku, który przy szyi lekko się odłupał. Stawy zamocowane na gumkach.

W uszach kolczyki, które można swobodnie wyjąć.



Widać, że włosy w planach były ulane z głową a zakryły je rerootowane.


Na szyi dwie literki EK - gdyby ktoś się orientował, to byłybyśmy wdzięczne za informacje.

Lalka sprawia wrażenie stosunkowo starej, bardzo podoba mi się jej buzia - ma się wrażenie ręcznie malowanych elementów - nawet zaznaczone czerwonawe plamki w nosie i przy oczkach.

Posiada bardzo mocno osadzone zamykające się oczka z brązowymi krótkimi rzęskami.



Po wypraniu i umyciu przedstawia ona taki widok.



Tak się zastanawiam czy zostawić w oryginale (plusz się wyprał) czy poeksperymentować.

Ma tak fajny buziak, że niezła dziewuszka też by wyszła.

Poprzymierzałyśmy więc trochę.


Inna wersja męska.
 




W dziewczęcym kombinezonie i kapelusiku.




A ta wersja chyba podoba mi się najbardziej.












Ostatnio bolałyśmy u szarej Sowy, że omijają nas lalki z cepelii a tu proszę :wczoraj dwie jednego dnia.


Podpisane jako Góral Zakopiański i Wielkopolanka.


A i jeszcze na koniec pysznymi malinkami z ogródka się pochwalę.



sobota, 17 sierpnia 2013

Lalki na plaży

Dopisała dzisiaj piękna pogoda, słoneczko świeciło a mama miała po nockach wolne (ostatni wolny weekend). Zapakowaliśmy więc graty do auta i nad morze.

Mama trochę na śpiąco zapakowała parę małogabarytowych lalek do torby żeby wykorzystać je w plenerze. A plener dopisał: czyściutki piasek , niebo z nielicznymi chmurkami. cisza na wodzie... - raj:)

Dzisiejszy więc post to zapis miłych chwil spędzonych na naszej ulubionej plaży na Mierzei Wiślanej. Lalki znane z wcześniejszych postów służą jako modele gdy w tym czasie nowe odmaczają się w wannie:)

Tak to właśnie wyglądało...



Pierwszy z dobrodziejstw plaży postanowił skorzystać gumowy maluszek, który zabrał ze sobą stary wiklinowy plażowy "leżak" lub "parawan" jak kto woli.



Z torby wyjrzała też Operetka, która niestety zapomniała plażowego stroju (uwaga nagie zdjęcia).


Dobra już pożyczam jakąś szmatkę i co tam, że za duża...


 Ale do wody wchodzę na golasa...

 

Mamie dzięki benzacne udało doprowadzić do porządku pachnącego bobasa od arte sanal.
To jedyny siusiak wśród naszych pociech:)


 



Idę popływać...


Buu zamoczyłem majteczki , pobiegam sobie bez...

 
 

Lalek od wody nie odstraszyły meduzy, których pływało dość sporo.


 
Mama oczywiście zabrała swojego rudzielca.
 







 
 
Z torby wychylił się też nasz nowy nabytek czyli, Mulan, na którą jeszcze nie mamy pomysłu, ale co tam niech i ona słoneczka użyje.
 

 
A kiedy wracaliśmy drogą przez las, mama stanęła jak wryta i mamrota:
- O matko dzik
Dzik też stanął jak wryty a potem wesoło zamachał ogonem i wrócił do przerwanej czynności, czyli konsumpcji czegoś tam wygrzebanego ze ściółki . A za nim wychylił się drugi dzik równie radośnie merdając ogonem.
 
Niestety nasz aparacik odmówił współpracy i zdjęcia dzika wyszły jak ze średniej jakości horroru.
 
(Te świecące oczka)
Życzymy wszystkim równie udanego weekendu:)