Pełna nadziei poszłam tam wiec wczoraj i moim oczkom ukazała się niewielka potargana porcelanka z prześliczną malowaną buzią:)
Tak bardzo się z niej ucieszyłam, że dopiero w domu zauważyłam u lalki ujęty kciuk a po zdjęciu sukienki wyszło coś jeszcze.
Nie wiem co lalka przeszła, ale myślę, że była naprawiana...
Korpus wygląda na szyty samodzielnie, kończyny są niechlujnie doklejone a części materiałowe doszyte na okrętkę.. Dodatkowo straszliwie poplamiony był. Klej powyłaził a z czasem zrobił się żółty. Tak samo peruka musiała być powtórnie klejona a kleju ktoś nie żałował....
Na szyi posiada sygnaturę - Ciaudette i 1980 i dodatkowo podpis , który ciężko mi zidentyfikować - mam wrażenie, że ktoś podpisał po prostu swoją lalkę. Poszperałam trochę po reprodukcjach i nic podobnego nie zauważyłam, stąd takie moje domysły (jeśli się mylę to proszę poprawić).
Po zdjęciu warstwy kleju moim oczkom ukazała się sygnatura z gwiazdą i inicjałami K i R . (niestety słabo na zdjęciu widać - proszę wierzyć na słowo)
Szalenie się ucieszyłam, gdyż oznacza to, iż w moje łapki wpadła reprodukcja od Kammer & Reinhardt.
Mam tylko nadzieję, że pomijając korpus kończyny są własnością owej lalki:)
O ubranku trudno mi cokolwiek powiedzieć, oprócz tego, że szyte maszynowo.
Zdemontowałam lalkę całkowicie i zamoczyłam korpusik.
Sama porcelana nie była specjalnie brudna (klej z trudem, ale dał się w większości usunąć) a paluszek dokleiłam.
Dużą troskę sprawiły mi włosy, osadzone na siatce poplamionej klejem, który nie chce zejść (wpił się na amen) - nawet zamoczony. Są dość sztywne i część lalka zdołała stracić wcześniej - niestety widoczna łysinka na grzywce:(
Zastanawiam się czy nie podarować jej nowych...
Postanowiłam podarować lalce nowy korpusik w miejsce starego - nabrała troszkę wysokości -ok. 30cm.
(przepraszam za jakość zdjęć, ale pracowałam nad nią nocą i tak wyszły słabo)
Ubranko pięknie się odplamiło, ale niestety moje żelazko zasłabło i lalka musiała odziać inne.
Dzięki niemu otrzymała imię dziewczynki z serialu o dzikim zachodzie,(strasznie mi ją przypomina) - Sophia.
ma minkę jak by sie zastanawiała czy sie nie popłakać,jest urocza, i tyle pracy, podziwiam
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo:)
UsuńA to ci dopiero. Nawet reprodukcja jest niezłym kąskiem.Sukienka niezbyt ciekawa, za to haleczka świetna. Warto by uszyć jej jakąś sukienkę w stylu z epoki. Nowa peruczka też by nie zawadziła.Poszperaj w necie, może znajdziesz ją w oryginalnym stroju.
OdpowiedzUsuńSzperałam i znalazłam tylko podobną.
Usuńależ to była sierotka....podziwiam za serce włożone w nowe lalkowe "życie" :)
OdpowiedzUsuńCzasem się zastanawiam, gdyby lalki umiały mówić...
OdpowiedzUsuńLaleczka bardzo ładna, i choć nieco "po przejsciach" masz niespotykany dar odzyskiwania urody tych maleńkich istotek!
Pozdrawiam serdecznie!
Czasem coś mi się uda choć do ideału daleko
UsuńBardzo ładna lala! Super, że ją uzdrowiłaś :)
OdpowiedzUsuńKammer & Reinhardt nawet w wydaniu repro, to wspaniała lalka w kolekcji.Gratuluję.
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę:)
UsuńSowa dobrze prawi- spróbuj uszyć sukienkę "z epoki" plus nową peruczkę - idealna byłaby z moheru, ja bym się też pokusiła o podmalowanie policzków - delikatne. Wtedy lalka nabiera charakteru i od razu widać że to starowinka nawet jak jest wersją repro. Znakomity nabytek!
OdpowiedzUsuń