wtorek, 3 czerwca 2014

Reprodukcja

W sobotę ulubiona pani sprzedająca w moim ulubionym grajdołku przykazała zajść w poniedziałek, gdyż jak stwierdziła -"może coś będzie".
Pełna nadziei poszłam tam wiec wczoraj i moim oczkom ukazała się niewielka potargana porcelanka z prześliczną malowaną buzią:)
Tak bardzo się z niej ucieszyłam, że dopiero w domu zauważyłam u lalki ujęty kciuk a po zdjęciu sukienki  wyszło coś jeszcze.






Nie wiem co lalka przeszła, ale myślę, że była naprawiana...
Korpus wygląda na szyty samodzielnie, kończyny są niechlujnie doklejone a części materiałowe doszyte na okrętkę.. Dodatkowo straszliwie poplamiony był.  Klej powyłaził a z czasem zrobił się żółty. Tak samo peruka musiała być powtórnie klejona a kleju ktoś nie żałował....





Na szyi posiada sygnaturę  - Ciaudette  i 1980 i dodatkowo podpis , który ciężko mi zidentyfikować - mam wrażenie, że ktoś podpisał po prostu swoją lalkę. Poszperałam trochę po reprodukcjach i nic podobnego nie zauważyłam, stąd takie moje domysły (jeśli się mylę to proszę poprawić).


Po zdjęciu warstwy kleju moim oczkom ukazała się sygnatura z gwiazdą i inicjałami K i R . (niestety słabo na zdjęciu widać - proszę wierzyć na słowo)
Szalenie się ucieszyłam, gdyż oznacza to, iż w moje łapki wpadła reprodukcja od Kammer & Reinhardt.
Mam tylko nadzieję, że pomijając korpus  kończyny są własnością owej lalki:)
O ubranku trudno mi cokolwiek powiedzieć, oprócz tego, że szyte maszynowo.

Zdemontowałam lalkę całkowicie i zamoczyłam korpusik.
Sama porcelana nie była specjalnie brudna (klej z trudem, ale dał się w większości usunąć)  a paluszek dokleiłam.

Dużą troskę sprawiły mi włosy, osadzone na siatce poplamionej klejem, który nie chce zejść (wpił się na amen) - nawet zamoczony. Są dość sztywne i część lalka zdołała stracić wcześniej - niestety widoczna łysinka na grzywce:(
Zastanawiam się czy nie podarować jej nowych...

Postanowiłam podarować lalce nowy korpusik w miejsce starego - nabrała troszkę wysokości -ok. 30cm.

(przepraszam za jakość zdjęć, ale pracowałam nad nią nocą i tak wyszły słabo)




Ubranko pięknie się odplamiło, ale niestety moje żelazko zasłabło i lalka musiała odziać inne.
Dzięki niemu otrzymała imię dziewczynki z serialu o dzikim zachodzie,(strasznie mi ją przypomina) - Sophia.






















11 komentarzy:

  1. ma minkę jak by sie zastanawiała czy sie nie popłakać,jest urocza, i tyle pracy, podziwiam

    OdpowiedzUsuń
  2. A to ci dopiero. Nawet reprodukcja jest niezłym kąskiem.Sukienka niezbyt ciekawa, za to haleczka świetna. Warto by uszyć jej jakąś sukienkę w stylu z epoki. Nowa peruczka też by nie zawadziła.Poszperaj w necie, może znajdziesz ją w oryginalnym stroju.

    OdpowiedzUsuń
  3. ależ to była sierotka....podziwiam za serce włożone w nowe lalkowe "życie" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem się zastanawiam, gdyby lalki umiały mówić...
    Laleczka bardzo ładna, i choć nieco "po przejsciach" masz niespotykany dar odzyskiwania urody tych maleńkich istotek!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem coś mi się uda choć do ideału daleko

      Usuń
  5. Bardzo ładna lala! Super, że ją uzdrowiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kammer & Reinhardt nawet w wydaniu repro, to wspaniała lalka w kolekcji.Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sowa dobrze prawi- spróbuj uszyć sukienkę "z epoki" plus nową peruczkę - idealna byłaby z moheru, ja bym się też pokusiła o podmalowanie policzków - delikatne. Wtedy lalka nabiera charakteru i od razu widać że to starowinka nawet jak jest wersją repro. Znakomity nabytek!

    OdpowiedzUsuń