niedziela, 8 września 2013

Ernst Wehncke - Celestynka czyli mama na giełdzie...

Nie wiem czemu poprzedni post nie załadował mi się w czym dopiero dzisiaj się zorientowałam i zaktualizowałam go dopiero :?

Mama na giełdzie...

Zakończył się jarmark w Gdańsku już jakiś czas temu i odżyła giełda ze starociami i rupieciami.
Lalki, wszędzie pełno lalek aż oczopląsu można było dostać. Niestety limit lalkowy nie pozwala od razu na szaleństwa na początku miesiąca - potrzebna była selekcja w wyborze lalek :(

Lalki często w stanie śmietnikowym, ale każdy zbieracz mógł znaleźć coś dla siebie: tu jakiś super star, stefka i maluchy vintage. A u jednego pana same lalki małe, duże, porcelanowe, gumowe, plastikowe. Nic tylko kupować - niestety limit...:(

Oto dzisiejsza gromadka.


 Wszystkie brudne, stan piwniczny.

Na pierwszy ogień poszła ta, która wymagała tylko umycia.
Brudna buzia i włosy ( co ciekawe tylko buzia).
 Reszta ciała wraz z ubrankiem czysta.
Kiedy ją zobaczyłam wystającą z pudła wiedziałam, że jest wyjątkowa. Choć stan buzi na to nie wskazywał - oczy były zalepione brudem do tego stopnia, że się nie otwierały.
 



 Niestety tak jak reszta ciałka jest w super stanie to wygląda na to, jakby sama twarz była wystawiona na działanie niesprzyjających warunków, gdyż guma wybarwiła się tak jak u moich lalek z żółwikiem.
Na włosach brud, kurz itp., ale nawet zbytnio nie skołtunione.

Lalka pochodzi z mojej życzeniowej listy (od czasu, gdy zobaczyłam jej koleżanki w Klinice Lalek:)) od starego solidnego niemieckiego twórcy lalek - Ernst Wehncke.

Zdjęcie pochodzi z:http://www.flickr.com/photos/diepuppenstubensammlerin/2332965836/


Posiada sygnaturę Wehncke numer 1866 i 48.
Niestety miała tylko jeden oryginalny but:(

Ubranko czyściutkie pochodzi  od innego niemieckiego twórcy lalek i akcesoriów ( w tym ubranek) - Emil Schwenk.

Lalka posiada mechanizm płaczący, który działa , a który mój mąż określa mianem : jakby ktoś kota przydeptał:)

Wymagała tylko solidnego, konkretnego mycia.


 
Wszystkie kończyny mocowane są na gumkach.


Ten oto stary duży miś to znalezisko z SH, będzie grał trudna rolę misia w  nowym przedstawieniu mojej grupy teatralnej w pracy:)













Reszta lalek jest w gorszym stanie zabrudzenia i teraz moczą się w solidnej dawce detergentów.
Może jutro jakaś będzie już zdatna do wyjęcia:)

czwartek, 5 września 2013

Mangowa Gina

Gina to laleczka prosto z pudełka.
Znalazła ją mama w sklepie z mydłem i powidłem  i od razu zakochała się w jej mangowych oczkach i sympatycznej buźce. Producent nazwał ją Gina.
Laleczka wyrób chiński posiada pewne braki, ale i mile zaskakuje.


Ubrana jako kuchareczka, gdyż do niej dołączono garnuszki i sztućce, które podebrała moja siostra.
Sam ciuszek jak na wyrób chiński jest całkiem nieźle i starannie wykonany.
Fartuszek szyty osobno a bluzeczka połączona ze spódniczka. Butki pasujące jak od barbiowatych.


Ciało chudziutkie - szczególnie nóżki przypominające patyczki. Co ciekawe nóżki zginają się na dwa, więc laleczka nie jest całkowitą sztywniarą. W uszkach dziurki na kolczyki.
Mierzy sobie 23cm.

Włoski mogły być lepszej jakości, choć i tak są lepsze niż u podróbek bratzillaz.

Przywitała się z mangowymi maluchami.


Całkiem wdzięcznie pozuje.
















A to z serii różności z SH - oto gra w kości gdzie zamiast kostkami rzuca się miniaturowymi świnkami.

W zestawie notatnik na punkty i charakterystyka rzutów , czyli pozycji upadku świnek i przyznawanych za nie punktów.

Świnki są wykonane z gumy i maleńkie - wielkości kostek do gry, maja fajniutkie ryjki.


Co tez się w tych SH czasem nie znajdzie:)

wtorek, 3 września 2013

Urodzinowe prezenty

Wrzesień się zaczął powrót do nowych obowiązków nieunikniony. W związku z tym większość obowiązków blogowych przejmie mama. Co zrobić:)

Urodziny mamy minęły już jakiś czas temu, ale dopiero teraz chwilka czasu żeby je przedstawić.
Miłym gościom  dziękuję :) Dzięki nim powiększyło się mamine grono dzieciaczków od Anne Geddes.

Najpierw króliczki


 
Większy...
 


 
Mniejszy...
 


 
Oba razem...
 


 
Mniejszy zamieszkiwał sobie w jaju...
 


                                                       Absolutny faworyt mamy - śpiący jeżyk:)

 


A tak prezentuje się cała gromadka.
 


 
Mamę męczy jakaś grypa, albo inne choróbsko, ale wracając z pracy i tak zaszła do swoich ulubionych kątów. Niestety lalek jak na lekarstwo, za to trafił się mebelek.
 
 
Takie oto krzesło z plecionym siedziskiem.
 



Przysiadł sobie na nim Piaskowy Dziadek.


Jednak jest dla niego trochę za duże, więc przymiarkę zrobiła porcelanowa pyza...


Najpierw przysiadła na brzegu...


Potem rozsiadła się na całego choć i tak macha stopami w powietrzu...
 






 Mama wyniosła też śmieszną grę , ale o tym następnym razem...:)