Marzanna popłynęła ku morzu w rytmie iście pogańskich wrzasków.
Wiosna powolutku raczkuje sobie, jest chłodnawa to prawda, ale już idzie ku lepszemu.
Dzisiaj piękny słoneczny dzień.
Z młodszą córą wybrałyśmy się do babci prababci.
Konie wesoło parskają już na łące.
Brzozy puszczają soki.
Wzięło mnie na brzozowy sok. Moja mama wspomina jak na wiosnę, dziećmi będąc ,podstawiali kubek pod gałązki i mieli gotowy napój. Babcia zaś ten sam sok zbierany z pnia używała do pielęgnacji włosów.
Ja zbieram do picia - wykapało mi już dwie butle.:)
Korzystając z pogody zapakowałam lalkę do kosza.
Lalka jest spełnieniem mojej lalkowej zachciewajki. Bardzo długo wypatrywałam na horyzoncie lalki z odpowiednią ceną. No i trafiła się taka. Cena ze względu na rozchwiane stawy biodrowe - wszystko uczciwie opisane- mocno mała. Lalkę nabyłam i raduje moje oczy.
Nazywam ja Kasieńką bo przypomina postać z ukochane bajki mojej córy - Księgi życia - polecam oglądnąć z lektorem, polski dubbing to tragedia .
Historia dzieje się w Meksyku i nawiązuje do tamtejszych tradycji Święta Zmarłych. La Katrina, w oryginale La Muerte jest opiekunką Krainy Pamiętanych.
Jej postać właśnie przypomina Moja koścista Kasieńka.
A oto ona ze swoją ulubioną zabawką.